poniedziałek, 25 kwietnia 2011

uważajcie na nieznajomych 3

Mimo, że zamieszczona ostatnio część opowiadania nie poniosła czytelników na wyżyny przeżyć literacko artystycznych o czym świadczą wasze skąpe komentarze, lub bardziej ich brak postanawiam zamieścić część kolejną, łudząc się, że ktoś to czyta. Jeżeli tak nie jest z góry przepraszam za zaśmiecanie sieci. Bo i tak myślę, że bardziej zaśmiecić się już jej nie da.

Troje wędrowców w milczeniu opuszczało granice miasta. Świtało. Przed nimi rozpościerała się spowita poranną mgłą, śnieżna równina, gdzie niegdzie przekuta czarnym pniem samotnego drzewa, które wygięte od mrozu trzeszczało złowrogo, na każdego błędnego ptaka, szukającego spoczynku na jego nagich gałęziach.  Idąc tak w skupieniu, od czasu do czasu rzucali sobie badawcze spojrzenia. Pierwszy niezręczną ciszę przerwał Tomo. Dla odwrócenia uwagi towarzyszy chrząknął głośno, otworzył usta z zamiarem powiedzenia czegoś, co przez chwilę wydawało mu się mądre, po czym z rezygnacją opuścił głowę wpatrując się tępo w swoje stopy,  jakby z obawą, że straci nad nimi kontrolę. Nie umknęło  to uwadze reszty grupy:
-O co chodzi Tomo?- zapytał Nishi.
-No bo...- zaczął bez przekonania-Nie wydaje ci się bracie, że z tą małą jest coś nie tak? Dwoje dziwnych facetów prowadzi ją poza miasto, jak owcę na rzeź, a ona w kółko tylko wzrusza ramionami i milczy. Mogłaby chociaż udawać, że się nas boi albo drżeć o własne życie lub błagać o litość. Jesteś pewien, że to o nią chodziło?
-A pomyliłem się kiedyś?- oburzył się właściciel żółtego cylindra.- Po prostu, mogłeś się lepiej postarać kiedy ją straszyłeś!
Jegomość jęknął i uderzył się pięścią w głowę.
-Zapomniałem! Zapomniałem jej wystraszyć!
- Przepraszam bardzo...- odezwała się dziewczyna
-Widzisz...- westchnął Nishi.- Jak zwykle spartoliłeś robotę! Ksiądz ma cię uczyć, jak być Diabłem?  Na co czekasz?  Wystrasz ją zanim będziemy na miejscu.
- Czy mogę coś powiedzieć?- zaczęła po raz drugi dziewczyna.
Jegomość wziął głęboki wdech, ściągnął nakrycie głowy, przyczesał włosy palcami i odwrócił się w stronę kroczącej za nim dziewczyny. Już miał ją zacząć straszyć, kiedy zdemotywowało go jej pełne politowania spojrzenie. Pełen złości rzucił cylinder na ziemię i zaczął po nim skakać.
- Nishi!- warczał wściekły- Mówiłem, że jest dziwna! Patrz tylko na nią!
-Uspokój się bracie, bo zabijesz królika!- rzekł drugi, poklepując uspakajająco towarzysza po ramieniu.
- Chciałam się tylko zapytać -doszła do głosu dziewczyna,- dlaczego rozmawiacie o mnie, jakby mnie tu w ogóle nie było?
 W tym momencie w oczach Tomo pojawił się złośliwy ognik, a żałosny grymas niemocy zniknął z jego twarzy. Podniósł cylinder, otrzepał go ze śniegu, wsunął na głowę, wyszczerzył szyderczo zęby i odrzekł:
-Bo cię tu wcale nie ma, moje dziecko.
-Jak to? - zdziwiła się absurdalnym stwierdzeniem Jegomościa.
-Jesteś wytworem mojej imaginacji dziewczyno. Czy widzisz tu pomarańczowego ptaszka?- zapytał wskazując na swoją dłoń.
-Nie- wzruszyła ramionami nic nie rozumiejąca dziewczyna.
Tomo zacisnął pięść i chuchnął. Po chwili z wymalowanym na twarzy uśmiechem triumfatora rozłożył powoli dłoń i zapytał ponownie:
-A teraz?
Oczom dziewczyny ukazało się maleńkie pomarańczowe pisklę ćwierkające wdzięczną melodię.
-Widzę!- rzekła zdumiona.
-Jego też nie ma. Spójrz tylko- mówiąc to dmuchnął w kierunku ptaszka, który rozsypał się w drobny pył.-Zatem teraz już wiesz dlaczego, rozmawiamy o tobie, jakby cię tu w ogóle nie było. W każdej chwili może się z tobą stać to, co stało się z tym pisklakiem.
Obaj mężczyźni zachichotali.
Dziewczynie nie było do śmiechu. Po plecach przeszedł jej niespokojny dreszcz. Naprawdę zaczynała się ich obawiać. Mimo to zrobiła dziarską minę i odrzekła.
- Nie możesz mnie zabić! To niezgodne z prawem!
Nie była do końca przekonana o czym mówi. Bo skoro jej nie ma, to o jakim prawie może być mowa? Usłyszawszy jej sprzeciw, Tomo mrugnął porozumiewawczo do Nishiego, pochylił się nad nią i szepnął do ucha:
-Kto powiedział, że zamierzam cię zabić? Sama popełnisz samobójstwo, a potem sama staniesz na nogi Koleżanko – wyszczerzył zęby i dodał głośno. – A o tym, co zgodne i niezgodne z prawem, pozwól moja droga, że zdecydujemy my- ci, którzy je niejako stanowimy.
Zapadła cisza. Wszystko dookoła było szare i przytłaczające. Tak jakby świt zatrzymał i tupnąwszy nogą na znak protestu zdecydował się nigdy nie kończyć. Pierwsze promienie słońca leniwie wychylające się zza grubej warstwy pierzastej pościeli chmur nie zamierzały budzić dnia. Czas stanął w miejscu. Monotonna wędrówka zaczęła się dawać wszystkim we znaki. Szczególnie dziewczynie, która zmęczona nocą pełną wrażeń, zaczynała tracić resztki sił. Natomiast Tomo i Nishi nie tracili zawadiackich usmiechów z obliczy. Tylko mętne spojrzenia coraz tęskniej zwracane było w kierunku horyzontu, gdzie prawdopodobnie spodziewali się zobaczyć zarys ludzkich sadyb.
-Chyba się zgubiliśmy- rzekł nieśmiało Nishi.
- No to świetnie! Przewspaniale! –mruknęła z sarkazmem dziewczyna- Zacznijmy budować szałas z trawy.
-Nishi! Przecież szliśmy tędy setki razy.- rzekł Tomo. – Niemożliwe abyśmy zgubili drogę.
-Niemożliwe, niemożliwe... Z tą dziewczyna wszystko jest możliwe. Nie wybrałbym byle kogo. Czekaj sprawdźmy jak zapisano w księdze. Gdzieś ją tu miałem.
Począł grzebać w przeróżnych kieszeniach swojego habitu, wyciągając coraz to dziwniejsze przedmioty: kolorowe chusteczki, amulety, grzebyk z kości słoniowej, butelkę rumu, naftową latarenkę, zegar z kukułką, chińską wazę czy maszynę do pisania, ale po księdze owej ani śladu nie było.
-Tomo, powinna być u ciebie w cylindrze.
-Jak to? Ty ją ostatnio miałeś. Poza tym w cylindrze siedzi królik.
-Proszę cię! Sprawdź!- nalegał Nishi.
Jegomość zdjął z galanterią fioletowe nakrycie głowy po czym zaczął gmerać w nim jak w bezdennej otchłani. Po chwili wyciągnął coś mokrego, nadgryzionego, co jeszcze całkiem niedawno mogło być książką.
-Piekielny królik! Mówiłem, że lepiej było go sprzedać tej szalonej staruszce z jarmarku.
Rzucił książkę dziewczynie i kazał jej czytać. Nie bez wstrętu przewracała kolejne posklejane kartki. Zaczęła czytać:
-„Jak co wieczór knajpa zaczynała wypełniać się gośćmi i kłębami papierosowego dymu. Maleńki stolik przy oknie zajmowało dwoje mężczyzn. Jeden najwyraźniej topił smutki w kieliszku...”- spostrzegłszy zdumione spojrzenia towarzysz przerwała czytanie.- No co jest?
Mężczyźni wymienili się spojrzeniami po czym wybuchli śmiechem. Pierwszy opanował się Nishi:
-Moja droga! Jesteś dziwnym dzieckiem! Czy widziałaś kiedykolwiek kogoś czytającego w ten sposób?
-Jak dotąd nie miałam okazji zobaczyć aby ktoś robił to inaczej – rzekła zdziwiona. .
-O niemądra dziewczyno! Daj mi tę książkę.
Podała mu ją i ze zdumieniem przyglądała się jego poczynaniom. Położył on bowiem ją sobie na głowę i małym złotym młoteczkiem, który wydobył z jednej ze swoich licznych kieszeni począł wystukiwać jakiś rytm uderzając się raz w głowę raz w oprawiana w skórę okładkę książki.
- Cholera! – syknął.- 10 kilometrów temu należało skręcić w prawo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz